Poniżej opisujemy główne atrakcje turystyczne miasta Wolin. Ze względów praktycznych opis ma postać trasy turystycznej, zaprojektowanej tak, aby wszystkie ciekawe miejsca można było zobaczyć bez zbytniego kluczenia i zawracania. Trasa jest przewidziana, w zależności od tempa zwiedzania, na 1-2 dni.
Ø
Wzgórze
Młynówka
Ø
Przedmieścia
Ø Dwór
Ø Pozostałości po średniowiecznych murach obronnych i bastionach
Ø
Wyspa Ostrów
(Wioska Wikingów)
Ø
Ratusz
Ø
Zabytkowe
kamieniczki w okolicach Rynku
Ø
Rynek
Ø
Park
Ø
Port
Ø
Zarys
fundamentów kościoła Św. Wojciecha
Ø
Przedmieścia
Ø
Wzgórze
Wisielców (Rezerwat Archeologiczny)
Ø
Plaża
Naszą trasę turystyczną rozpoczynamy na dość nowoczesnym obiekcie - moście z najdłuższym w Polsce przęsłem łukowym (165m). Jest to jeden z czterech mostów łączących wyspę Wolin ze stałym lądem (trzy pozostałe to: most obrotowy oraz most kolejowy - oba także w obrębie miasta Wolin - oraz most zwodzony na północy wyspy, w Dziwnowie). Most jest fragmentem nowoczesnej obwodnicy, omijającej centrum Wolina i biegnącej w kierunkach Szczecin - Świnoujście. Po drugiej stronie mostu leży wieś Recław.
Schodząc z mostu przęsłowego w okolicach dworca PKP wchodzimy na żółty szlak turystyczny. Idąc tym szlakiem najpierw wzdłuż ulicy Mickiewicza, potem skręcając w prawo, w ulicę Osiedle Robotnicze, dochodzimy najpierw do Wzgórza Młynówka. Wzgórze to, poza punktem widokowym, mieści cmentarzysko pochodzące z IX-XII w. i zawierające blisko 6 tys. grobów szkieletowych i ciałopalnych. Idąc dalej za żółtymi znakami dochodzimy do Rezerwatu Archeologicznego Srebrna Góra. Rezerwat ten został utworzony na miejscu dawnej osady rzemielślniczo-handlowej, pochodzącej z IX-XII w. i zawiera ślady dawnego grodziska z tamtych czasów. Ze Srebrnego Wzgórza schodzimy (nadal trzymając się żółtych znaków) wzdłuż ulicy Prostej, do ulicy Zamkowej (skręcamy w prawo).
Po około stu metrach skręcamy w prawo z ul. Zamkowej w ul. Mickiewicza. Znajdziemy tam kilka bardzo ciekawych budynków, w tym zabytkową kamienicę, która mogłaby idealnie nadawać się do kręcenia horroru ;-)
Inne kamienice też mają swój urok, stare przeplata się tu z nowym.
Jeśli jesteśmy już w okolicach dworca PKP, warto zobaczyć największe moim zdaniem kuriozum w mieście. Otóż konia z rzędem temu, kto znajdzie dalszy ciąg niebieskiego szlaku prowadzącego od dworca w kierunku Gór Mokrzyckich (45 m.n.p.m). A jak już w końcu znajdzie, to nieźle się zdziwi, bo szlak ten, na długości ponad 2.5 km biegnie wzdłuż... torów kolejowych !!! I to biegnie w taki sposób, że aby nie spaść z nasypu trzeba iść dosłownie po torach (u dołu, pod nasypem są zarośla i nie ma tam żadnej ścieżki). Gratuluję pomysłowości...
Przy skrzyżowaniu z wjazdem na obwodnicę zawracamy, kierując się ponownie ku ul. Zamkowej, w którą skręcamy w lewo.
Z ulicy Zamkowej skręcamy w lewo, w ulicę Ogrodową, przechodzącą potem w Polną. Po prawej stronie mijamy Dwór z XVII w.. Niestety dwór nie jest udostępniony do zwiedzania - budynek jest opuszczony i kompletnie zarośnięty przez krzewy, pokrzywy i inne chwasty.
Jesteśmy w okolicach nabrzeża. Kiedyś istniały tu mury obronne otaczające miasto oraz wysunięte przed nie pięć bastionów z artylerią broniącą dostępu do miasta. Wszystko to stanowiło elementy regularnego systemu obronnego, wybudowanego wokół Wolina w XVII w. przez Szwedów. Po likwidacji fortyfikacji, w 1680 r. Wolin stał się miastem otwartym aż do 1710 r., kiedy to zagrożenie atakiem pruskim zmusiło Szwedów do ponownej budowy umocnień. Ślady w/w systemu obronnego można znaleźć w wielu miejscach w pobliżu nabrzeża. Jednym z takich miejsc są właśnie okolice ul. Polnej.
Idąc dalej ulicą Polną dochodzimy do elewatora zbożowego z początku XX w.. Obiekt ten, ze względu na swoje położenie przy wjeździe do miasta nad samą rzeką Dziwną, a także na okazałą sylwetkę stanowi swojego rodzaju wizytówkę Wolina. Niestety sam elewator nie jest udostępniony do zwiedzania.
Mijając elewator po lewej stronie
dochodzimy do ulicy Zamkowej, a skręcając w nią w prawo, po
kilku krokach osiągamy Muzeum Regionalne im. A. Kaubego.
Jak się okazuje, można także dowiedzieć się wielu ciekawych
rzeczy o dzisiejszym Wolinie, np. o
półwyspie Rów, ale o to już
trzeba dodatkowo zapytać ;-)
Cofając się ok. 100 m. ulicą Zamkową wchodzimy na most obrotowy, łączący Wolin z pobliskim Recławiem. Most ten zasługuje na uwagę ze względu na specyficzną konstrukcję. Otóż jest on zbudowany tak, że aby przepuścić przepływające jachty i niewielkie statki nie podnosi się, jak mosty zwodzone, a zamiast tego jego fragmenty obracają się poziomo wzdłuż specjalnych prowadnic. Każdego dnia w określonych godzinach (około południa) ruch na moście jest zamykany na kilkanaście minut celem wykonania manewru otwarcia.
Z mostu w stronę Wolina roztaczają się piękne widoki -
po lewej stronie widzimy nabrzeże, park
oraz Kościół Św. Mikołaja,
po prawej zaś - opisany już
elewator zbożowy:
Z mostu obrotowego, idąc w stronę
Recławia schodzimy na prawo po schodkach na wyspę Ostrów. Jest to mała
wysepka (ok. 750 x 270 m) leżąca na rzece Dziwna pomiędzy wyspą (i miastem)
Wolin, a wioską Recław na stałym lądzie. Wspomniany wyżej most obrotowy
przebiega w poprzek wysepki (ponad nią) i stanowi jedną z dwóch dróg, którymi można
się na nią
dostać (druga to mostek od strony Recławia). Wysepka, ze względu
na swoje niewielkie rozmiary oraz w dużej części bagienno-trzcinowe obszary nie
byłaby specjalnie interesująca gdyby nie... No właśnie.
Jest coś, co sprawia, że raz w roku Ostrów staje się sercem i jedną z
największych atrakcji turystycznych nie tylko miasta, ale całej wyspy Wolin.
Coś, co sprawia, że słowo 'Wolin' zaczyna się często pojawiać (za sprawą środków
masowego przekazu, ale nie tylko) w całej Polsce i nie tylko. Mowa o
Festiwalu Wikingów - imprezie, która odbywa
się tu corocznie, na przełomie lipca i sierpnia.
Pierwszy Festiwal miał miejsce w 1993 roku i od
tej pory, niezmiennie cieszy się wielkim zainteresowaniem turystów
zarówno z kraju, jak i zagranicznych. Na czas
Festiwalu na wyspie Ostrów jest budowana tzw. Wioska Wikingów, w której odbywa się impreza.
Poniżej widok na Wioskę z mostu
obrotowego oraz brama wejściowa:
Mieliśmy przyjemność zwiedzić Wioskę Wikingów w trakcie jej budowy, w 2005 roku
(niestety do Festiwalu nie mogliśmy czekać). Teoretycznie wchodzić na teren
Wioski podczas budowy nie wolno, ale, jak się okazało, współcześni Wikingowie są
wyjątkowo mili i nie mieli nic przeciwko zrobieniu kilku zdjęć ;-)
Z wyspy Ostrów wracamy ponownie na ulicę Zamkową. Mijamy Muzeum Regionalne i dochodzimy do Ratusza. Wybudowany w 1881 r. przejął rolę siedziby władz regionalnych (pełni ją do dziś) po wcześniejszym Ratuszu Miejskim, którego zarys fundamentów możemy znaleźć po drugiej stronie ulicy Zamkowej, na Rynku.
Zaraz obok ratusza możemy zobaczyć zabytkowy budynek poczty.
Mijamy budynek poczty i skręcamy w lewo, w ulicę Wojska Polskiego. Zaraz na rogu, po prawej stronie mamy zabytkowe kamieniczki mieszczańskie z XIX w.. Jedna z nich jest w tej chwili remontowana, co w tym konkretnym przypadku nadaje jej dodatkowy urok.
W ten sposób doszliśmy do Rynku. Mamy go po lewej stronie. Jest niewielki, ma swój niezaprzeczalny urok. W centralnej części placu widzimy miejsce oznaczone kamiennym murkiem, w którym w XIX w. znajdował się Ratusz Miejski (w 1881 r. siedziba władz została przeniesiona do nowego budynku Ratusza).
Przechodząc z Rynku przez plac targowy
dochodzimy do gotyckiego Kościoła Św. Mikołaja, patrona kupców i żeglarzy.
Kościół zbudowano w XIII w.. Został on prawie doszczętnie zniszczony podczas II
wojny światowej. Trzeba powiedzieć, że władzom miasta niespecjalnie spieszyło
się z jego odbudową, bo nastąpiło to dopiero w 1993 r.. Do tego czasu, przez
blisko 50 lat, były tu kompletne ruiny, co pokazuje jedno ze zdjęć poniżej.
Oddalając się od Kościoła Św. Mikołaja w kierunku mostu obrotowego przecinamy po przekątnej plac targowy i dochodzimy do małego, ale jakże pięknego parku. Park ten z jednej strony otoczony jest przez Ratusz, Rynek i Kościół Św. Mikołaja, z drugiej - graniczy z nabrzeżem.
Z parku wychodzimy nabrzeże i idąc w prawo dochodzimy do końca deptaka. Roztacza się stąd widok na dawny port, odkry w 1985 r., w czasie prac wykopaliskowych. Port ten funkcjonował od IX do XII w., a więc w czasach największej świetności Wolina. W tej chwili pełni on jedynie rolę rekreacyjną - przybijają tam liczne jachty.
Wracamy w kierunku Kościoła Św. Mikołaja skręcając tuż przed nim w lewo. Przed nami, na środku skwerku zieleni, stoi jedna z bardzo często spotykanych na Wolinie rzeźb Świętowida. Jest to powiększona rzeźba znalezionej w tym miejscu statuetki, pochodzącej z drugiej połowy IX w. (samą statuetkę można obejrzeć w Muzeum Regionalnym).
Kierujemy się teraz ku nowym blokom, pomiędzy którymi znajdujemy zarys fundamentów dawnego kościoła Św. Wojciecha. W latach 1140 - 1176 mieściła się tu siedziba biskupstwa pomorskiego.
Od dawnego Kościoła Św. Wojciecha odbijamy w prawo dochodząc do ul. Wojska Polskiego, na której skręcamy w lewo. Dochodzimy do ul. Jaracza. Idąc lekko pod górę wzdłuż ul. Jaracza mijamy po lewej stronie cmentarz miejski; po prawej mamy nowe budynki mieszkalne z charakterystycznym, niebieskim dachem jednego z nich. Na szczycie wzniesienia naszym oczom ukazuje się przepiękny widok - wiatrak holenderski z XIX w. na tle pól. Wiatrak pełni dziś rolę młynu przemysłowego.
Dotarliśmy do zachodniego obrzeża miasta. Patrząc dalej na zachód widzimy jedno z najwyższych wzniesień Wolina - łagodne wzgórze o wysokości 15 m.n.p.m..
Wracamy ulicą Jaracza w kierunku centrum, dochodzimy do ulicy Konopnickiej skręcając w nią w prawo. Wdłuż ul. Konopnickiej, potem Niedamira i Rybacką, możemy obserwować mieszczańskie kamieniczki z przełomu XIX i XX oraz początku XX w.. Cóż, może i one są na swój sposób piękne, mnie jednak niezbyt się podobają, głównie ze względu na niesamowicie zaniedbany stan oraz występujące tu i ówdzie 'dobudówki'.
Na ulicy Niedamira weszliśmy na żółty szlak prowadzący do Rezerwatu Archeologicznego Wzgórze Wisielców. Jest on położony na wzgórzu o tej samej nazwie, z najwyższym szczytem wznoszącym się nad miastem na wysokość 21 m.n.p.m.. Rezerwat obejmuje cmentarzysko kurhanowe pochodzące z wczesnego średniowiecza (IX - XI w.), na którym zachowały się 34 groby ciałopalne. Na samej kulminacji wzgórza odkryto grób skazańca z XII w.. Nazwa Wzgórze Wisielców jest późniejsza i wiąże się z odbywającymi się tu kaźniami przestępców i korsarzy.
Szczytem wzgórza, pomiędzy młodnikami sosnowymi dochodzimy do pomnika słowiańskiego bóstwa Trzygłowa, odsłoniętego w 1967 w rocznicę 1000-lecia przyłączenia Wolina państwa Polskiego. W dole możemy zobaczyć Amfiteatr. Oprócz obiektów o znaczeniu archeologicznym i historycznym na Wzgórzu Wisielców znajdziemy też całkiem współczesne budowle:
Ze Wzgórza Wisielców schodzimy w kierunku plaży.
Stojąc na południowo-zachodnim stoku Wzgórza Wisielców mamy wspaniały widok na rozciągającą się u podnóża zatokę (rozlewisko Dziwny) oraz jedyną w obrębie miasta Wolin plażę. Sama plaża, ze względu na swoje niewielkie rozmiary i maleńkie, drewniane molo sprawia bardzo miłe, kameralne wrażenie. Z prawej strony widać zarys półwyspu Rów, z lewej - stały ląd (Gogolice, Zagórze).
Szczególnie interesująca jest część plaży podchodząca pod Wzgórze Wisielców – jej dwie odnogi idąc najpierw osobno, a potem, na górze łącząc się ze sobą tworzą w środku zieloną wysepkę w kształcie serca. Schodzimy w dół jedną z tych odnóg.
Jesteśmy na skraju plaży. Z lewej strony mamy widok na farmę wiatraków w Zagórzu:
Z prawej - na wspomniane, drewniane molo.
Z tyłu znajduje się pole namiotowe zlokalizowane wśród przepięknych, wielkich, czarnych topoli.
Tu właściwie moglibyśmy zakończyć naszą trasę turystyczną - plaża jest
najbardziej na południe wysuniętą częścią miasta. Wędrując z północnych rubieży
Wolina dotarliśmy do jego południowej granicy. Południowej granicy najbardziej
wysuniętej na południe miejscowości na wyspie. Mimo to nie jesteśmy na końcu wyspy. Można iść dalej... Dużo dalej...
Można wyjść ze znanego, opisywanego w przewodnikach, dokładnie rozrysowywanego
na mapach obszaru i iść w nieznane... Iść tam, gdzie prawie nikt nie chodzi,
gdzie nie ma prawie nic... Gdzie tylko trawy, trzciny, bagna i... komary...
Przed nami półwysep Rów. 3 kilometry dzikich, porośniętych trawą i trzcinami
trzęsawisk Tylko z rzadka gdzieniegdzie można zobaczyć jakąś kępę krzewów lub
samotne drzewo. Żadnych dróg, tylko kilka ścieżek. Jedyna rzecz odnotowana na
mapach w tym rejonie to tzw. Użytek ekologiczny Półwysep Rów.
Ktoś mógłby zapytać po co iść tam, gdzie nie ma nic ciekawego... No cóż, kwestia
gustu. Dla mnie półwysep Rów był jednym z największych hitów sezonu. Dziki,
prawie nieznany, poza granicą, gdzie według przewodników wszystko się kończy. A
przy tym wyjątkowo piękny... A może piękny dlatego ? Oceńcie sami.